Od Doktora Salama uslyszalem takze historie jak wygladaly "egzekucje" Kurdow. wSZYSTKO to co znajduje sie w CZYTAJ WIECEJ bylo wielokrotnie opisywane przez MEDIA, ale my mlodziez nie zwracalismy na to uwagi, dlatego chce przekazac to jeszce raz bysmy robili to co w naszej mocy by takie zbrodnie nigdy wiecej sie nie powtorzyly. Milczenie w tym wypadku nic nie pomoze, stad ten tekst.
Na zdjeciu obok - HALAM. Jak sie potem okazalo Doktor Salam jeszcze nie mial swojego mieszkania i nocowal u swojego znajomego - ja takze:)
W czasie wyprawy pomoglo mi okolo 100-150 osob. Tak!!, az tyle zyczliwych ludzi spotkalem na swojej dalekiej i dlugiej drodze - byly to srednio 2-3 osoby kazdego dnia!Dzisiaj chcialbym opisac jedna z nich, poniewaz jej zyciorys pokazuje, jak wyglada zycie wielu KURDOW.Bynajmniej nie jest o "sielanka" jaka ma wiekszosc EUROPEJCZYKOW
Doktor Salam, Syryjski Kurd, mieszkajacy od przeszlo 20 lat w ZAPOROZU na Ukrainie, przybyl do FEDERACJI KURDYSTANU jako ziemi obiecanej w poszukiwaniu pracy. Zrobilby jednak wszystko, zeby wrocic na ziemie przodkow, do rodziny - SYRII -NIESTETY nie moze. Gdyby sprobowal -natychmiast trafilby do wiezienia...Dzieki temu, ze bedzie pracowal w Kurdystanie bedzie choc ciut blizej swojego kraju marzac, ze kiedys mu sie uda zobaczyc przynajmniej grob ojca. Taki jest wlasnie zywot KURDOW. Cala historia "nieszczesliwego" Doktora Salama w CZYTAJ WIECEJ...
Gdyby nie samochod RZADOWY(czyt. dyplomatyczny) przyslany przed FEDERACJE KURDYSTANU, nigdy w zyciu nie przekroczylbym granicy Turecko-Kurdyjskiej(Irackiej)...dlaczego??
Dlaczego spalem w CZTERO GWIAZDKOWYM hotelu na koszt Panstwa FEDERACJI KURDYSTANU...
Dlaczego w ogole pojechalem do "starego" Iraku? -przyznam, ze do tej pory uwazam, iz tylko czlowiek co ma "nie rowno pod kopula" moglby sie tam wybrac...dlaczego odwazylem sie tam pojechac(ze mna na pewno wszystko w porzadku ,wiec na pewno to nie bylo powodem)...? wiele innych pytan i odpowiedzi w "CZYTAJ WIECEJ"..a takze pare fotek z tych rejonow:)
P.S. Zamieszczam ta malutka mapke, by pokazac wam, gdzie bylem....Mialem okazje odwiedzic miejscowosc o nazwie ARBIL(Erbil lub po arabsku Hewlar). Arbil jest jednym z najstarszych(udokumentowanych) miast na swiecie. Ponoc liczy sobie 8000 lat!!
Piszecie maile, smsy i komentarze odnosnie "jakiegos" pokazu zdjec...opowiesci z wyprawy na zywo...
Chcialem tylko napisac, ze taki na pewno bedzie, poniewaz udalo sie zrobic mnostwo fotek, ale CO, GDZIE, JAK i KIEDY na pewno jeszcze nie teraz....Najwczesniej takowa informacje podam na poczatku pazdziernika. W tym momencie, pisze jak najbardziej prawde...WSZYSTKICH ZDJEC nie widzialem nawet sam, ani moja rodzina...Jestem tak zmeczony, ze nie jestem w stanie ich wrzucic na kompa by je obejrzec, a co tu dopiero pisac o pokazie... Potrzeba troche czasu..Chcialbym wszystko dobrze przemyslec i zaplanowac, zeby nikt na takim slideshow nie zasnal, albo nie zaczal rzucac w moja strone zgnilymi warzywami
Teraz zalezy mi szczegolnie na zrzuceniu i podzieleniu sie z wami relacjami, informacjami praktycznymi bo, az boli mnie glowa od tego wszystkiego..Jest tylko rzeczy do napisania, ze nie wiem od czego zaczac...wierzcie mi lub nie, ale jezeli nie zastosuje sie do zasady malych kroczkow to ostatecznie nie napisze nic a tak powolutku przez caly wrzesien zamierzam "wyrzucic" z siebie wszsytko co tylko mi chodzi po glowie i to co jest warte przekazania
Przepraszam, ze tak pozno..ale dopiero teraz zaczynam pisac notki.
Pozno, poniewaz nie moge zapanowac nad organizmem? Chodzi o to, ze przez ostatnie 2 miesiace prawie dzien w dzien pedalowalem....teraz mija 3 doba, gdy praktycznie nie zrobilem ani metra na rowerze....wszystko mnie boli...miesnie sa ponapinane, chce sie caly czas spac. Nie wiem jak to wyjasnic, ale to chyba cos na zasadzie "narkomana", ktory poszedl na "odwyk" a organizm "roznosi" ze wzgledu na uzaleznienie i potrzebe wziecia jakis srodkow odurzajacych....
U mnie tym narkotykiem jest "rower" i ciagly wysilek fizyczny w formie pedalowania......Probowalem porozciagac miesnie..ale...nic z tego...calkowity flak Myslalem, zeby jednak pojezdzic na rowerze, ale zlapalem gume, a po wczesniejszych 13 gumach , nalozenie 14stej laty, ani wymiana detki wcale mi sie nie usmiecha takim oto sposobem, bedzie tylko jedna notka o Kurdystanie...ktora jeszcze caly czas pisze...zdjecia dodam za chwile...jak tylko skoncze pisac
Najgorsze jest to, ze Kurdystan to temat rzeka i mozna pisac bez konca..jezeli nie uda sie napisac wszystkiego dzisiaj...dokoncze jutro
Gdyby nie samochod RZADOWY(czyt. dyplomatyczny) przyslany przed FEDERACJE KURDYSTANU, nigdy w zyciu nie przekroczylbym granicy Turecko-Kurdyjskiej(Irackiej)...dlaczego??
Dlaczego spalem w CZTERO GWIAZDKOWYM hotelu na koszt Panstwa FEDERACJI KURDYSTANU...
Dlaczego w ogole pojechalem do "starego" Iraku? -przyznam, ze do tej pory uwazam, iz tylko czlowiek co ma "nie rowno pod kopula" moglby sie tam wybrac...dlaczego odwazylem sie tam pojechac(ze mna na pewno wszystko w porzadku ,wiec na pewno to nie bylo powodem)...? wiele innych pytan i odpowiedzi w "CZYTAJ WIECEJ"..a takze pare fotek z tych rejonow:)
P.S. Zamieszczam ta malutka mapke, by pokazac wam, gdzie bylem....Mialem okazje odwiedzic miejscowosc o nazwie ARBIL(Erbil lub po arabsku Hewlar). Arbil jest jednym z najstarszych(udokumentowanych) miast na swiecie. Ponoc liczy sobie 8000 lat!!
Moja wyprawa juz sie"praktycznie", choc jeszcze nie "teoretycznie" zakonczyla....ale juz teraz chcialbym Was zaprosic do sledzenie poczynan 2 moich znajomych poznanych przez internet(ale byly to dlugie i interesujace rozmowy - bynajmniej nie o pogodzie), ktorzy wybrali sie na rowerach do Indii. Mowa o ROBERCIE i ANI z ktorymi mialem sie spotkac w Iranie....niestety nie udalo sie - minelismy sie po trasie....Jazda na rowerze to bynajmniej to nei to samo co samochod i w takim przypadku "zgranie" terminu graniczy z cudem.....ja do kraju PERSOW wjezdzalem 10 sierpnia, natomiast A&R 14...najgorsze jednak bylo to...ze A&R chcieli byc wolni(brzmi to tak - jakbym chcial im zabrac ta wolniosc) i nie wzieli tzw. smyczy(tak napisal Robert), czyli telefonu komorkowego....a 21 sierpnia...dokladnie tego samego dnia bylismy w miejscowosci TABRIZ...tylko, ze ja juz wracalem - zapewne bylismy od siebie maksymalnie kilka kilometrow czy metrow....od siebie i nie udalo sie spotkac...pogadac... ehh...takie zycie....ale na pewno jeszcze sie kiedys zobaczymy....Ja na pewno trzymam kciuki, zeby im sie udalo ...no i oczywiscie zapraszam was na ich strone...wystarczy kliknac TUTAJ - http://www.ku-sloncu.org/ lub wejsc do dzialu LINKI
Bardzo Was przepraszam, ale KTOS 11 sierpnia "grzebal" na FTP-ie KAUKAZU i pozmienial "atrybuty plikow" i przez to, przez ostatnie, dobre 20 dni nie mozna bylo dodawac komentarzy - juz to naprawilem - DZIALA
Przy okazji dzieki za mase e-maili z takowa informacja - niestety rodzina nie potrafila tego "zalatwic" a ja nie mialem mozliwosci usiasc do komputera...ale juz po fakcie, wiec nie bede sie rozzalal - wazne, ze juz teraz mozna
od dzisiaj REGULARNIE przez caly wrzesien BEDA SIE POJAWIALY notki za ostatnie 2-3 tygodnie, ktore mam nadzieje zakonczyc jedna wielka relacja w wielkim skrocie....w polowie pazdziernika... Niestety przez ten czas kontakt z takich krajow jak IRAN i KURDYSTAN(IRAK) byl utrudniony i rodzina nie miala za bardzo co umeiszczac na www
Wlasnie sie dowiedzialem od rodzicow, ze gdy po SMSie z infiormacja, iz po udanym ataku na najwyzszea gore Iranu - DEMAWNEDU, schodze "swoja droga" i przez kolejne 3 dni nie dalem zadnego znaku zycia - mysleli, ze nie zyje -juz mieli dzwonic do Ambasady. Naprawde nie bylo mozliwosci kontaktu...:( teraz bedzie duzo czasu...
Dlatego postatam sie nadrobic te zaleglosci poczynajac od opisania przygod w Turcji, "przelatujac" przez IRAN - szczegolnie DEMAWEND, KURDYSTAN(IRAK), BULGARIE, RUMUNIE, WEGRY, SLOWACJE i kochana POLSKE mimo iz w tej jestem zaledwkie od kilku godzin, a zdarzylo sie tyle, ze po prostu wielkie HEJ:)... -to wybity kciuk, wsiadanie do 2 pociagow, ktore staly na dworcu, UWAGA(!)cala minute, a w samej stolicy czekalem przez 1 godzine na 2 peroni a moj pociag przyjechal na peron pierwszy. Schody ruchome nie dzialaja, a pociag STAL -DOSLOWNIE 60 sekund!!!!!!!! ale jak bylo ..pozniej...najpierw ide sie wykapac(nie mialem takiej mozliwosci od 5 dni!)a potem spac
NA poczatek pare zdjec z Kurdystanu z Amerykanskimi zolnierzami tam stacjonujacaymi i pieknego dworca centralnego..-w CZYTAJ WIECEJ
P.S. Jeszcze bede dziekowal...bo jest za co....ale juz teraz ogolnie...dziekuje wszystkim, ktorzy mi pomogli i trzymali kciuki za powodzenie wyprawy...wierzcie, ze jeszcze nie wiem jak sie wam odwdziecze...czy w ogole bede w stanie..... DZIEKUJE!
Paweł jest już w Polsce. O godz. 1.50 ma przyjechać na DWORZEC CENTRALNY w Warszawie - z Nowego Targu. Będzie miał godzinę na przesiadkę do Białegostoku. W Białymstoku będzie o godz. 5.50 w sobotę 2 września 2006 roku. Wszystkich symaptyków pragnących powitać ROBINSONA po szczęśliwie zakończonej wyprawie liczącej ponad dwa miesiące - zapraszamy na powitanie z Pawłem na dworcach kolejowych: w Warszawie i w Białymstoku. Informacje proszę przekazać, symaptykom, znajomym i przyjaciołom PAWŁA DUNAJA.
W poniedziałek 28 sierpnia po kilkudniowym odpoczynku u Basi (znajomej białostoczanki) i jej kurdyjskiej rodziny Paweł wyruszył z Erbil w Iraku w drogę powrotną do domu.
O godz 13.00 PL przekroczył granicę iracko-turecką i obecnie zmierza do Istambułu, dawnego Konstantynopola, miasta nad Cieśniną Bosfor. Jest to jedyne na świecie miasto położone na dwóch kontynentach - na styku Europy i Azji. Planuje dotrzeć tam dzisiaj lub jutro a potem przez Bułgarię i Rumunię powrócić do kraju.
"Za 2 godziny będę w Sirnaka. To 85 km od Zakho! Właśnie rozmawiam ze znajomą pochodzącą z Białegostoku - Basią Dotrę dzisiaj za wszelką cenę, bo łapie mnie grypa i rozkłada mój organizm - robię co mogę Noc spędziłem w restauracji - śniadanie miałem za friko!..."
"Zaczynam wracać Dzisiaj chcę być już w Turcji gdzieś w "zakho" pod granicą iracką. Obecnie używam tureckiej karty! Wczoraj spałem w samym centrum Teheranu bo zaprosił mnie człowiek Dzisiaj spałem w Zanjan..."
17 sierpnia 2006 - sms od Robinsona otrzymany o 13:04 CET
"Dokładnie o 9.30 czasu PL stanąłem na wierzchołku Demawendu! Z obozu start był o 3.20! Na górze 5604m n.p.m gejzery z siarkowodorem! Udało się! Od 12.30 znowu byłem w camp na 4200m n.p.m."
"Nocleg był na wysokości 4200 m n.p.m. Dzisiaj dotarliśmy na wysokość 4900 m n.p.m. celem aklimatyzacji! Atak planujemy jutro. To wszystko staram się osiągnąć z poznanym 20 letnim Niemcem, który śpi też u mnie w namiocie! Nie idziemy szlakiem, lecz swoją drogą - tak, żeby unikać Irańczyków:) Paweł" - godz. 16:26 (PL)
Kolejne zdjęcie z wyprawy na ELBRUS z dnia 26 lipca 2006 roku. Pobudka o godz. 0.00. Po śniadaniu samotny wymarsz w górę, jeszcze ciemno. Piekne , słoneczne widoki dopiero za kilka godzin.